poniedziałek, 24 lipca 2017

Uke 39


39 tydzień. Za mną 3 wizyty kontrolne oraz kurs karmienia piersią. 2 wizyty u położnej i 1 u lekarza rodzinnego celem wykonania badań krwi (hemoglobina). Lekarz dorzucił jeszcze żelazo, ale wg położnej w tak późnej ciąży nie bada się jego wartości, bo zawsze wychodzi zaniżona poprzez zwiększoną ilość krwi i jej rozrzedzenie.

U położnej standardowe procedury, o których pisałam wcześniej. Dodatkowo badanie ułożenia dziecka - macanie brzucha. Główka na dole. Gadka szmatka, wszystko wzorcowo. Ha det. Żadne usg się nie należy, bo wszystko przebiega prawidłowo. Wszystkie badania wykonuje się "rencami", resztę pozostawia się naturze. Nie wiem ile dziecko waży, nie wiem czy to na pewno dziewczynka. 😝 Rusza się, ma czkawkę, czyli jest zdrowa. To wystarczy.

Kurs karmienia piersią też nie powalił mnie na kolana. Ale nie spodziewałam się za wiele mając bogate doświadczenie z prowadzeniem kursów przez Norwegów. Na początek film (raczej z poprzedniej dekady o czym świadczyły sweterki Kononowicza i workowate jeansy karmiących matek) o korzyściach wypływających z karmienia piersią, troszkę historii na temat szpitali w Norwegii (takie samo barbarzyństwo i znieczulica jak u nas za komuny) i ogólne fakty na temat karmienia. Potem krótki wykład o technikach karmienia i "dojenia się" z rekwizytem - zrobioną na drutach piersią. Muuuusisz spróbować. Troszkę o problemach, poranionych sutkach i jak prawidłowo przystawiać malucha. Dziecko ma jeść niewidzialnego hamburgera a nie sączyć mleko przez słomkę. 

Jedyna pożyteczna informacja, którą dobrze zapamiętałam to, aby "nakraść" jak najwięcej siatkowatych majtek ze szpitala i zostać tam jak najdłużej zapierając się rękami i nogami, tak aby dziecko zdążyło być zbadane przez pediatrę. Bo wg norweskiej normy kobieta może iść do domu już 6h po porodzie. Pierworódka może zostać w szpitalu max 2 doby. Dziecko niekoniecznie zdąży być zbadane.

Czytam jak to wygląda w Polsce, niestety nie mam własnego doświadczenia w tym temacie. Mam za to stały kontakt z żoną kuzyna na Majorce, która ma termin w tym samym czasie co ja. Dzielimy się doświadczeniami z opieki lekarskiej i tutaj i tam i ona co chwile ma jakieś nowe badania a tutaj jak ona to nazywa - średniowiecze. Z jednej strony to lepiej, bo ciąża w Norwegii przebiega spokojnie i na luzie (jeżeli jest bez komplikacji). Nie próbuje się jak w Polsce mieć nad wszystkim kontrolę robiąc usg co dwa tygodnie przez całą ciąże. Tu masz jedno i powinno Ci wystarczyć. Jeżeli nie, to trzeba umawiać się na prywatne wizyty. Najbardziej polecany ginekolog, który ma praktykę w Jessheim kosztuje ok 2000 kr za wizytę. Lista chętnych bardzo długa więc trzeba się liczyć z ok. 3 miesięcznym okresem oczekiwania. Ja sama chciałam się umówić do mojej kliniki ginekologicznej ale niestety jak to w Norwegii bywa w okresie wakacji (lipiec) klinika jest zamknięta a mój ginekolog jest na urlopie. Jeszcze mnie straszą, że na porodówce też jest "underbemanning" i odsyłają do innych szpitali. Tak więc rodzę w niewłaściwym terminie. 😄 Nie mam szans na usg przed porodem. Być może nie mam szans na poród we własnym szpitalu.

Tak na marginesie ginekolog nie prowadzi żadnej ciąży tylko lekarz rodzinny albo położna. Biedne Norweżki skarżą się, że zdarza im się usłyszeć od lekarza "a co to są skurcze?" na pytanie czy takie skurcze to normalne. 🤦🏻♀️ Tyle w tym temacie.

Następna wizyta już 27.07.17.