No i stało się, uległam mani blogowania, pomimo tego, że zawsze uważałam, iż jestem na to odporna. Na swoją obronę mam, iż cel jest wyższy niż ulżenie swoim frustracjom i łechtanie własnego ego. Chcę bowiem pomóc wszystkim, którzy tak jak ja szukają odpowiedzi, a nie mogą jej znaleźć ;)
Ale o co kaman? pomyślą niektórzy (jeżeli ktokolwiek w ogóle będzie to czytał).
Otóż chodzi o język norweski.
W październiku 2010 roku przeprowadziliśmy się z mężem do tego mlekiem i miodem płynącego kraju, gdzie fiordy jedzą z ręki :) Od tamtej pory język norweski zdominował moje życie.
Z dostępnych źródeł można się dużo dowiedzieć. Jednak mnie najbardziej interesuje codzienne używanie języka, slang, przekleństwa, głupie odzywki, luźne rozmowy, żarty i pierdoły. A tego to już niestety tak łatwo człowiek nie znajdzie. Dlatego chciałam w moim blogu stworzyć coś w rodzaju "wyluzowanego" słownika NO-PL.
Moim celem nie jest przepisywanie z książek gramatyki norweskiej. Chcę opracować nieformalne wyrażenia i zwroty, tak potrzebne w codziennych relacjach towarzyskich.
Dlatego postanowiłam założyć blog o takiej właśnie tematyce: słownictwa mniej oficjalnego (stąd też tytuł bloga).
Wszelka pomoc, poprawki, sugestie mile widziane. Zdaję sobie sprawę, że mój poziom norweskiego nie jest najwyższy dlatego mogą zdarzyć się błędy. Mimo wszystko postaram się, aby pisać tego bloga w sposób poprawny, łatwy, lekki i przyjemny, tak, aby każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie.
Przygodę czas zacząć! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz