piątek, 5 sierpnia 2016

Co jest nie tak z Norwegią?

Ostatnio jestem wrażliwsza na mentalność otaczajacych mnie ludzi i nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać o tym co czuje i czego doświadczam w tym pięknym kraju. Sami to pewnie też zauważyliście. Pewnie wielokrotnie się nad tym zastanawialiście i irytowaliście. Z chęcią usłyszałabym Wasze opinie na ten temat.
Ale wracając do tematu. Mamy takie szczęście, że w dwurodzinnym domku, w którym mieszkamy zawsze sąsiadujemy z dziećmi. Najpierw byla to norweska rodzina - samotka matka z trójką synów, teraz afrykańskie małżeństwo z czwórką synów. Naturalnie dużo dzieci bawi sie na osiedlu, odwiedzają się  wzjamnie, skaczą na trampolinach, jeżdżą na rowerach i hulajnogach. Przechodzisz obok, uśmiechasz się i czekasz na to polskie „dzień dobry”, do którego tak dobrze jesteś przyzwyczajona i nic. Nigdy od żadnego dziecka nie uslyszalam „hei”. Przechodza obok mnie totalnie nieme. Jako Polka przyzwyczajona do pozdrawiania się sąsiadów mówię „hei” pierwsza nie otrzymując prawie nigdy odpowiedzi. W Polsce jesteśmy wychowywani, że każdemu znajomemu starszemu na naszej drodze należy  sie „dzień dobry” dlatego ciągle nie mogę się przyzwyczaić i pogodzić z tym, że jestem „olewana” przez dzieciaki. Nie jestem w stanie tego ogarnąć jak tak można wychowywać swoje dzieci bez odrobiny uprzejmości i szacunku do starszych.

Problem z pozdrawianiem się nie dotyczy tylko dzieci. Sama pracuję przeciez z dorosłymi mężczyznami (głównie), ktorzy nie są w stanie wydusić z siebie, dla innych tak naturalnego, powitania. Przechodzi taki jeden z drugim obok mnie, patrzy na ścianę, żeby czasem nasz wzrok się nie spotkał i milczy. Celowo mówię „cześć” głośniej i sprawdzam reakcje. Często udają że nie słyszą i nie odpowiadają.

Ja wiem, że to nie jest najważniejsza rzecz na świecie i trzeba mieć w nosie takie sytuacje ale mimo wszystko pozostawia to w sercu uczucie żalu i niezrozumienia.

Czasami mam wrażenie, że żyję wsród cyborgów, którzy nie są nauczeni normalnych ludzkich odruchów jak empatia, życzliwość i pomoc.

Taka oto sytuacja. Moja przyjaciółka jedzie autobusem. Siedzi. Ma wypchane siatki z zakupami, które trzyma i na kolanach i na podłodze pod nogami. Nagle autobus skręca mocniej i reklamówka się  przechyla, wypadaja z niej produkty. W tym czasie jakaś kobieta, która niedawno wsiadła do autobusu, patrzy na miejsce obok dając sygnał o chęci by go zająć. Niestety blokuje je przewrocona reklamówka. Dziewczyna stoi i czeka. Przyjaciółka ma na kolanach pełną zakupów torbę więc nie może się schylić do tamtej na podłodze choć bardzo sie stara. Dookola tłok więc ruchy też ma ograniczone. Kobieta stoi i czeka. I czeka. I czeka.
Przyjaciółka „woła” wzrokiem rozpaczliwie o pomoc. Ma nadzieje, że ktoś się schylil i jak to w Polsce najzwyczajniej w świecie pomoże z reklamówką. I czeka. Nikt tego nie robi. Każdy tylko patrzy na nią. W końcu dobiega ją dźwięk głosu pasażerki, która chce zająć miejsce «potrzebujesz pomocy?» w momencie, w którym przyjaciółka już chwyciła siatkę z podłogi, pozbierała rzeczy i ustąpiła jej miejsca. „Nie trzeba” odparla zawiedziona. 

Ta cała błaha z pozoru sytuacja pokazuje jak czasami ciężko w Norwegii o normalne ludzkie odruchy. Jak cieżko jest się odnaleźć w tym społeczeństwie „zimnolubów”, gdzie nie można liczyć na serdeczność, wsparcie i życzliwość. Gdzie starszej osobie nie okazuje sie szacunku. Nie mowi „dzień dobry”. Nie ustępuje miejsca. Nie pomaga nieść zakupow. Nie odwiedza. Gdzie panuje ogólna znieczulica w stosunku do ciężarnych, chorych i kalekich.

Nie wiem ile będę w stanie wytrzymać w tym kraju egoistów. W społeczeństwie, które nie odczuwa empatii, nie posiada inteligencji emocjonalnej, nie potrafi sie cieszyć ani złościć, nie ma temperamentu, pasji, serca. Żyje samo dla siebie. Nie szuka przyjaciół ani towarzystwa. Gdzie jedyna rozmowa na jaką może człowiek liczyć to ta o pogodzie albo o jedzeniu. I „kake” tak najważniejsza rzecz w pracy to ciasto.
Gdzie milosc to umowa dwojga ludzi i czysta kalkulacja plusow i minusow, a nie uczucie. Ślub po co? I tak sie przecież rozstaniemy. Nic nie trwa wiecznie. Dzieci to coś co trzeba odchować i jak najszybciej pozbyć  sie z domu. Rodzice to zło konieczne , które należy oddać do domu starców najszybciej jak się da. Zwierzęta są fajne ale najlepiej jak są cały czas na zewnatrz to ich naturalne środowisko.

Nie chcę uogólniać, że wszyscy Norwegowie tacy są, absolutnie nie. Są też ciepli i uczuciowi, serdeczni i życzliwi. Jednak tutaj w Oslo wydają się być w mniejszości.

Wiem, że nie mogę narzekać, bo sama wybrałam ten kraj do życia. Norwegia jest piękna ale nie dla wrażliwych i uczuciowych.

Jednak żyjąc w tym kraju nauczyłam się, że szacunek należy się każdemu bez względu na rasę, płeć, narodowość, religię, preferencje seksualne, wykonywany zawód czy wiek. Że nigdy nie należy nikogo oceniać i patrzeć na niego z góry, bo nie wiemy przez co musiał przejść i z jakimi cierpieniami i problemami musiał się zmagać. Na nikim nie można wyładowywać swoich frustracji i złości. Nie można winić innych za nasze niepowodzenia. Z nikogo nie należy drwić ani wytykać placem. Należy zawsze pamietać, że wszyscy jesteśmy równi i każdy z nas zasługuje na szczęście.
Nigdy nie pozwólmy innym, aby nam podcinali skrzydła, śmiali się z naszych marzeń. Nie pozwólmy innym, by obniżali poczucie naszej wartości. Nośmy głowę podniesioną wysoko i bądźmy dumni ze wszystkiego co osiągnęlismy. Nie dajmy sie obrażać innym i nie zwracajmy uwagi na złośliwe komentarze. Pamiętajmy, że jesteśmy wspaniałymi i wartościowymi ludźmi i tylko to sie liczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz