Skidag 🎿- to popularny w Norwegii dzień, w którym pod pracę podjeżdża autokar i zabiera amatorów białych szaleństw na pobliskie stoki i górki do zjeżdżania na nartach lub sankach (w godzinach pracy). Obowiązkowo na pokładzie autobusu dostaje się pomarańczę i "kvikk lunsj".
Z racji tego, iż nigdy w życiu nie miałam nart na nogach (wiem, co ja robię w Norwegii?), wybrałam się na sanki na Korketrekkeren na Holmenkollen.
Jako motocyklistka uzależniona od adrenaliny (a tak naprawdę totalna kretynka) wypożyczyłam sobie te najszybsze sanki, na których zjeżdża się na leżąco. A że ducha walki mam większego od rozumu, postanowiłam, że nie dam się wyprzedzić. I poszłaaaaam! Początkowo zachowawczo jednak z czasem dałam gazu. Nie znając trasy rozpędziłam się do ok 30km/h, myśląc ale czad! Niestety żadnych hamulców w sankach nie było. Ja sama nie miałam ani ochraniaczy ani gogli. Hamowałam więc butami widząc, że zbliżam się do zakrętu 90 stopni. Śnieg dostał mi się do oczu, nic nie widziałam i praktycznie z pełną prędkością przycedziłam centralnie kolanem w drewnianą belkę ogrodzenia, wyłamując go. Wystrzeliłam w powietrze i przeleciałam tam z dobrych kilka metrów. Szkoda, że nie jechał za mną żaden Rosjanin, bo miałabym to uwiecznione na filmiku a i może zostałabym hitem jutjuba. 😜
Już widziałam jak mnie zabierają helikopterem do szpitala, na szczęście nogi mi nie urwało więc o własnych siłach z odrobiną pomocy dotarłam do schroniska, skąd mąż zgarnął mnie do domu.
Wizyta lekarska i szereg badań wykazał bardzo silne stłuczenie ale na szczęście żadnych złamań. Zostałam skierowana na fizjoterapię. Od razu wiedziałam, że mam do czynienia z prawdziwymi profesjonalistami. 😏
Leżę na łóżku a całkiem atrakcyjny fizjoterapeuta (uf ogoliłam nogi) dotyka mnie nakazując stanowczym tonem, żebym rozluźniła mięśnie. Nieprzyzwyczajona do miziania przez innego mężczyznę, nie byłam w stanie tego zrobić. W końcu zaczął jakieś ćwiczenia. Kręcił tą nogą na wszystkie strony i pytał czy boli. Jęczałam, bynajmniej nie z przyjemności. Nie, teraz nie boli. A teraz? Au, au, au. Dziwne. Widziałam wyraźne zaskoczenie na jego twarzy. Zapytał, czy może zawołać koleżankę po fachu, bo coś mu nie pasuje. Zgodziłam się. Przyszła inna Norweżka i gościu jej mówi: "Słuchaj wykręcam jej nogę w tą stronę i ją nie boli a jak robię tak, to ją boli". Babka zrobiła wielkie oczy i potwierdziła, że to faktycznie dziwne, bo w książce było napisane, że powinno mnie boleć przy tamtym ruchu nogą a nie tym. Po kilkuminutowej konsternacji stwierdzili, że nie jestem książkowa i nastraszyli operacją łąkotki. Na szczęście MR potwierdził, że żadna operacja nie będzie potrzebna a ja sama trafiłam pod skrzydła innej poradni fizjoterapii, gdzie otrzymałam pomoc, której potrzebowałam.
Tak, że pamiętajcie! Jak planujecie się uszkadzać to tylko zgodnie z książką medyczną, bo inaczej wprowadzicie Norwegów w zakłopotanie. 😂
A tak na serio to uważajcie na siebie! 😊👍🏼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz